Jest takie miejsce, do którego raz do roku
zjeżdżają osoby niepełnosprawne z całej Polski. Zjazdy te organizowane są przez
Fundacje Arka w Bydgoszczy, która
istnieje już od dziesięciu lat. Celem spotkań jest nie tylko przybliżenie
społeczeństwu osób niepełnosprawnych, ale również jest to pewna forma
aktywizacji zawodowej. Organizowane tutaj zajęcia mają na celu zmotywowanie
osób niepełnosprawnych do przełamania swoich lęków np. przed wystąpieniami
publicznymi lub po prostu pokazują im, uświadamiają co potrafią i pomagają w
znalezieniu właściwej drogi rozwoju. Niekiedy bywa tak, że dla niektórych z
nich takie spotkania są jedyną okazją do wyjścia z domu. Dla mniej aktywnych to sposób pokazania jak można żyć mimo
wszystko. Sama doskonale pamiętam swoje pierwsze zetknięcie z tą
organizacją. Miałam wówczas wiele wątpliwości, ponieważ osoby, które tam
spotkałam wydawały mi się o wiele bardziej otwarte i mniej zagubione ode mnie.
Pierwszym pytaniem jakie pojawiło się wtedy w mojej głowie było: „Co ja tutaj
robię? Przecież oni są tacy oczytani i doskonale radzą sobie z nawiązywaniem
nowych znajomości.” Świetnie potrafili zaprezentować swoje talenty. Tak naprawdę
nie wiedziałam, co takiego mogłabym im pokazać. W niczym nie czułam się
wystarczająco dobra. Już na pierwszych zajęciach, gdzie miałam być wyłącznie obserwatorem, dość szybko
okazało się, że będzie zupełnie inaczej. Jeden z uczestników tego spotkania nie
zważając na to, że zupełnie nic nie mówię, ani specjalnie się nie udzielam,
obdarzył mnie uśmiechem i zaczął ze mną rozmowę. Aktor, animator prowadzący to
spotkanie również zwrócił na mnie uwagę i bardzo szybko postanowił mnie
zaangażować, dając mi wtedy krótką rolę, która miała rozpoczynać
przedstawienie. Zupełnie nie zważał na mój sprzeciw. Pamiętam towarzyszące mi
wówczas uczucia, ponieważ myślałam, że go „zabiję”, za to co mi kazał zrobić
wiedząc, jak bardzo nie lubię występów publicznych. Nie powiedział mi, że
wystąpię na scenie jako pierwsza, tylko w momencie kiedy przedstawienie miało
się rozpocząć i przywitał już gości, to ruszył do przodu wziął mój wózek
spośród publiczności i jak gdyby nigdy nic postawił go na scenie. Z zapartym
tchem czekał co będzie dalej. Czy zdołam z siebie wydusić choć jedno słowo.
Udało się i chociaż wtedy było mi bardzo ciężko to dziś jestem wdzięczna
zarówno Fundacji jak i temu człowiekowi. Rozmowy z nim oraz przebywanie z
tamtymi ludźmi sprawiły, że w tamtym czasie nie tylko uwierzyłam bardziej w
siebie i własne możliwości, ale odnalazłam swoje miejsce na Ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz