Niezależnie od tego, jacy jesteśmy
bardzo często pragniemy przeżyć jakąś przygodę. W moim życiu również był taki
okres, gdy chciałam oderwać się od szarej rzeczywistości, tylko po to, by
doświadczyć czegoś nowego. Tak zaczęła się moja przygoda z obozami dla osób z
różnymi dysfunkcjami słuchu, wzroku, czy też niepełnosprawności ruchowej .
Doskonale pamiętam
swój pierwszy wyjazd i obawy jakie mi wówczas towarzyszyły, ponieważ nie
wiedziałam tak naprawdę, co mnie tam czeka i jak sobie poradzę będąc osobą ,
która musiała liczyć na pomoc innych, przy najprostszych czynnościach. Miałam
wtedy zaledwie siedemnaście lat i jeszcze, aż tak bardzo nie przeszkadzały mi
moje ograniczenia. Byłam osobą, która z całego serca pragnęła brać z życia jak
najwięcej. W czasie pierwszego obozu w Mielnicy, koło Konina zobaczyłam osoby z
różnymi dysfunkcjami. Uświadomiłam sobie wtedy, że inni mogą mieć znacznie
gorzej, a mimo tego potrafią cieszyć się życiem i czerpać z niego radość. W
czasie tamtego pobytu poznałam wiele ciekawych osób, w tym obcokrajowców.
Uczestniczyłam w konkurencjach sportowych. Jedną z nich było niesienie kubka na
swój sposób, należało tylko uważać, aby nie wylać z niego wody. W czasie
wszystkich rozgrywek mogliśmy liczyć na pomoc wolontariuszy, którzy śpieszyli
nam z pomocą. Na innym turnusie, który odbywał się w pobliżu Jury
Krakowsko-Częstochowskiej mogłam doświadczyć wspinaczki, jednak kosztowało mnie
to wiele wysiłku oraz emocji. Musiałam wtedy zaufać instruktorowi, który
wytrwale wspierał mnie podczas tej niełatwej do pokonania drogi. Kolejną
przygodą jakiej doświadczyłam był wyjazd konno-kajakowy, gdzie miałam styczność
z koniem ( co wcale nie było miłe) oraz mogłam przepłynąć się kajakiem. Uczestniczyłam także w międzynarodowym
spotkaniu tygodniowym, organizowanym przez Fundację Kawalerów Maltańskich.
Mogliśmy tam nie tylko udoskonalić znajomość, m.in. języka angielskiego, ale
również zwiedzać godne uwagi miejsca, które swoim wyglądem przyciągają wielu
turystów, a także odbyć podróż awionetką, u boku pilota. Był to wspaniale spędzony czas. W moim
niezwykłym bagażu doświadczeń nie zabrakło też udziału w pielgrzymkach, czy to
pieszych, bądź autokarowych. Ostatnią którą pamiętam była wyprawa na Białoruś. Miałam
okazję zobaczyć Muzeum Elizy Orzeszkowej, zwiedzić Dom Mickiewicza i obejrzeć
Kościół w Sokółce, gdzie miał miejsce Cud Eucharystyczny.
Pokazując te wszystkie
miejsca, które według mnie warto zwiedzić, chciałam uświadomić czytelnikowi, że
każdy z nas może odbyć taką przygodę, pod warunkiem, że będzie tego naprawdę
chciał i strach, który będzie mu towarzyszył podczas pierwszej próby wyjścia ze
znanego mu do tej pory środowiska nie będzie silniejszy od niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz